poradnik dobrego męża na wesoło

Rozpoczęłam modlitwę o dobrego męża. Dokładnie 10 dni poźniej poznałam JEGO! Niee, oczywiście że nawet nie przyszło mi do głowy, że to o niego się modlę 😛. Po prostu chciałam się wziąć za siebie i zaczęłam uprawiać sport, gdzie Mikołaj pracował, wiec widywaliśmy się praktycznie codziennie. Mając 18 lat zakochałam się w pewnym chłopaku, uczucie było bardzo silne, jednak na jednej z randek okłamał mnie (pomyślałam, że skoro od początku kłamie, to nic z tego dobrego nie będzie) i zerwaliśmy. Bardzo smutno mi było, nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało i tym bardziej zaczęłam się modlić. W lutym rozstałam się z chłopakiem którego nadal kocham. To rozstanie przebiegło bardzo ciężko, a dla mnie nadal przebiega. oraz budować szczęście życia rodzinnego na zasadach Ewangelii. Amen. Modlitwa o dobrego męża Ojcze, Ty nie chcesz, aby człowiek był samotny. Ty jesteś w komunii miłości z Synem i Duchem Świętym. Proszę, pozwól mi spotkać osobę, którą pragniesz mi dać. Spraw, aby i w moim życiu powtórzyła się historia Sary i Tobiasza, tak Wracający do domu mężczyzna jest głodny, a perspektywa dobrego posiłku jest niezbędną częścią ciepłego powitania. Przygotuj się. Odpocznij 15 minut, byś była odświeżona na jego przyjście. Popraw makijaż, zawiąż wstążkę na włosach i zadbaj, abyś wyglądała promiennie. nonton film guardian of galaxy vol 2. Expand SKSLDEK65- 36 Poradnik dobrego małżeństwa Stan: Nowyksięga okolicznościowa - rękodzieło Więcej szczegółów Czy kolor kwiatów odpowiada : Jeśli NIE to podaj jaki życzysz sobie inny kolor kwiatów:: Pole tekstowe: Czas wykonania : Czy załączasz własne zdjęcie?: Załącz zdjęcie: Rodzaj kwiatów : Rodzaj papieru na główną stronę : Oprawa księgi: Zapakować w:: Kompozycja kwiatowa - zapachowa: Czy zapakować gotowy prezent w papier ozdobny ze wstążeczką? : Więcej informacjiTeksty życzeń do pobraniaOpinie SKSLDEK65- 36 Poradnik dobrego małżeństwaKsięgi okolicznościowe wykonujemy na wzór prawdziwych, na stałe otwartych ksiąg. Każdy egzemplarz jest niepowtarzalny, unikatowy, wykonany w całości ręcznie techniką kolażu dekoracji przestrzennej – rękodzieło artystyczne. Najczęściej stosujemy materiały takie jak: papier, tektura, papier ręcznie czerpany, klej, naturalna tkanina jutowa, skóra eko, kwiaty materiałowe, kwiaty prawdziwe zasuszane, wstążki, perełki i wiele innych elementów dekoracyjnych. Malujemy oprawę w kolorze złotym lub ZAWIERA:możliwość umieszczenia własnych, dowolnych życzeń, zmiany w tekście widocznym, pełna personalizacja;strona główna księgi – papier standardowy;tył księgi - oprawa w naturalną tkaninę jutową;dekoracja z kwiatów i dodatków materiałowych;oprawa w kolorze złotym;ekspozycyjny, drewniany stojaczek;pakowana w celofan ozdobny ze wstążeczkami;standardowe wykonanie do 5 dni roboczych plus czas A4, waga ok. 0,8 kgszerokość 30 cm, wysokość 22 cm, grubość 8 cm,POLECAMY aby dobrać sobie opcje dodatkowe, zwiększające ekskluzywność wyrobu:obróbka i nadruk załączonego do zamówienia zdjęcia lub grafiki;strona główna - oryginalny papier ręcznie czerpany;tył księgi - oprawa w skórę ekologiczną;kompozycja z prawdziwych kwiatów (róże) i roślin zasuszanych - zalecamy do tej opcji wariant pudełko przeźroczysteopakowanie – sztywne, przeźroczyste pudełko dodające luksusu;zapach do kompozycji kwiatowej;zapakowanie w ozdobny papier prezentowy ze wstążeczką - zalecamy do tej opcji wariant pudełko przeźroczyste;expresowe wykonanie – do 48 godzin (dni robocze, plus czas przesyłki).UWAGA:W razie jakichkolwiek pytań, problemów z zamówieniem prosimy o informację przez dowolnie wybrany sposób w dziale KONTAKT. 30 innych produktów w tej samej kategorii: (+19,99 zł) - realizacja do 48 godz. w dni robocze[+ 16,25 zł] (+0zł) - kwiaty materiałowe(+19,99 zł) - prawdziwe kwiaty i rośliny zasuszane przykłady poglądowe wyżej[+ 16,25 zł] (+19,99 zł) - papier ręcznie czerpany[+ 16,25 zł] (+19,99zł) - skóra eko.,- biała[+ 16,25 zł](+19,99zł) - skóra eko.,- bordo[+ 16,25 zł](+19,99zł) - skóra eko.,- brąz ciemny[+ 16,25 zł](+19,99zł) - skóra eko.,- brąz jasny[+ 16,25 zł](+19,99zł) - skóra eko.,- e cru[+ 16,25 zł] (+0zł) - folia kwiatowa celofan ze wstążeczkami(+19,99 zł) - Eleganckie pudełko sztywne przeźroczyste przykłady powyżej[+ 16,25 zł] (+19,99 zł) - z zapachem[+ 16,25 zł] (+19,99 zł) - Tak[+ 16,25 zł] "Poprosiłam męża żeby mi kupił płatki kosmetyczne. Wrócił z całą reklamówką najróżniejszych płatków śniadaniowych, bo nigdzie nie było kosmicznych".Siedzi mała dziewczynka na ławce w parku i nagle krzyczy: ku*** mać. Obok przechodziła starsza pani i słysząc dziewczynkę podchodzi do niej i pyta się dlaczego tak brzydko się wyraża. Na to dziewczynka, żeby usiadła obok niej a ona jej powie co się stało. Gdy babcia usłyszała co dziewczynka miała do powiedzenia sama głośno ryknęła: KU*** MAĆ. Obok przechodził starszy pan i słysząc karygodne zachowanie babci oburzył się wielce. Babcia poprosiła go aby usiadł obok niej i powiedziała mu coś cichutko. Na to dziadek zerwał się z ławki i wrzasnął: KU*** MAĆ. Pytanie: Co powiedziała dziewczynka babci a babcia dziadkowi? Odpowiedź: Ławka jest świeżo Ty już mnie nie kochasz! - wzdycha dziewczyna jadąca z chłopakiem przez las na Ależ kocham cię! Dlaczego tak uważasz?- Bo zawsze w tym zagajniku psuł ci się motor...W zatłoczonym autobusie:- Co się pan tak pchasz na chama?- A bo to w takim tłoku można wybierać?A TERAZ Z CYKLU FACECI NA ZAKUPACH:Moja mama zrobiła mojemu ojcu listę na zakupy. Na liście była Pyralgina. Ojciec przyjechał z napisałam na kartce - dwie "ćwiartki", tylko nie dopisałam, że z kiedyś miał kupić śmietankę trzydziestkę to kupił 30 mój mąż miał kiedyś kupić śmietanę 36%. Nie było, to kupił dwie 18%.Idź po śmietanę do sklepu. Za chwilę telefon. Ewa nie ma chleba to wziąć bułki?Na razie to tyle. Dosyć nabijania się z mężów na zakupach. W kolejnym odcinku będą inne tematy. Ale warto także zaglądnąć do pozostałych "Na Wesoło" na naszym portalu! Niedawno minął rok od naszej przeprowadzki na wieś. Piszę do Was z zalążka mojego domowego biura – siedzę na barokowej kanapie, której nienawidzi mój mąż, ale to moje biuro i mogę sobie robić, co chcę. Kanapa wygląda obłędnie na tle świeżo pomalowanej zielonej ściany. Brakuje mi jeszcze bardzo nowoczesnego biurka, żeby złamać czymś ten barok. Zaraz na ścianach zawisną złote ramki, same ramki bez wkładu – ale jak to? – znowu przewróci oczami mój małżonek. No tak to, tak to. Poczekaj, zobaczysz jak tu będzie pięknie! Patrzę przez okno. Nachalny halny rwie do tańca moje ukochane wiotkie brzozy. Gdyby dziś przyszło mi opuścić ten dom, wypłakałabym oczy za nimi. Patrzę na nie rano, kiedy czarną kawą bez cukru podlewam niemrawe neurony. Patrzę na nie, kiedy siadam smutna na schodach. Widzę je już z daleka, kiedy wracam do domu. Brzozowy Zagajnik – tak o tym miejscu powiedziałby Ania z Zielonego Wzgórza. Piszę do Was z mojego miejsca na ziemi. Rok temu, o tej porze nie wiedziałam, gdzie jestem. Myślałam, że oszaleję. Marzenie o domu… Zawsze wydawało mi się, że spełnione marzenie o własnym domu musi być czymś z pogranicza ekstazy. Dowiedzieliśmy się, że z brazylijskim paszportem mojego męża, możemy przez kolejne lata najwyżej marzyć o zdolności kredytowej, własny dom stał się naszą obsesją. Czymś zupełnie poza naszym zasięgiem. Tymczasem dziesięć lat zleciało w okamgnieniu. Kiedy mój mąż zadzwonił do mnie i łamiącym się głosem szepnął: „możemy kupić dom, mamy pozytywną decyzję”, siadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Na moich oczach nasze marzenie materializowało się. Nabierało kształtów. Stawało się naszym domem. Ciężar spełnionego marzenia… Już kilka razy Wam o tym wspominałam. Jest coś takiego, jak „ciężar spełnionego marzenia”. Pamiętam, że kiedy zostałam sam na sam z tym moim spełnionym marzeniem, okazało się że ono mi ciąży. Nie do końca widziałam co ja mam z nim zrobić. To był jakiś potworny paradoks i chyba nie potrafię tego wytłumaczyć. Miałam ten dom. Stał przede mną cały piękny. Tu miałam wychowywać moje dzieci. Powinnam była się cieszyć, tymczasem nie potrafiłam. Rok temu… Mój mąż akurat wyjechał służbowo na kilka dni. Jesień panoszyła się podle. Musiałam nieustannie przywoływać się do porządku, miałam pod opieką dzieci, nie mogłam w nieskończoność się rozklejać. Odwoziłam je do szkoły i już w drodze powrotnej do domu zanosiłam się łzami. Próbowałam zagłuszyć ten głos, który nieustannie mówił mi: „to był błąd, tu nie będę szczęśliwa”. Postanowiłam, że kiedy mąż wróci powiem mu, co czuję. Że wypruliśmy sobie flaki niepotrzebnie, że jestem tu nieszczęśliwa i musimy wrócić do miasta. Wiedziałam, że pęknie mu serce. Wiedziałam, że walczył o ten dom dla mnie, ale miałam udawać? Któregoś dnia zadzwoniła do mnie mama. Była bardzo wesoła i zaszczebiotała do słuchawki: „Jak tam w nowym domku, cudownie prawda?” Siedziałam wtedy na schodach i na to pytanie pękłam i rozlałam się po nich rzęsiście. Powiedziałam mamie wszystko. Była w szoku. Ta rozmowa z nią bardzo mi pomogła. Gdzieś z tego oceanu łez, wyłowiła szczątki mojego rozsądku. Zasugerowała, żebym z decyzjami zaczekała do lata. Żebyśmy najpierw zobaczyli maj na wsi, zaczekali na niemiłosiernie długie dni, na grilla ze znajomymi… Wytłumaczyła mi, że to ciężar wszystkiego: ogromnej zmiany w życiu, mrocznej jesieni, krótkich dni, nieobecności męża. Może warto zaczekać? Najwyżej sprzedacie ten ten dom, to nie wyrok dożywotni – mówiła i czułam, że ma rację. I faktycznie NIGDY nie zapomnę maja, który eksplodował pod moją nieobecność. Wróciliśmy właśnie z Bieszczad. To było inne miejsce. Wieś utonęła w oceanie rzepaku. Wszystko kwitło i było tak nienaturalnie zielono. Dzieci wywlekły z garażu rowery i zaczęły szaleć na ulicy. Nie wiem czy to niebo sięgało rzepaku, czy rzepak nieba. Zrobiło mi błogo. Po raz pierwszy od kiedy tu zamieszkałam. Na asfalcie resztki wczorajszego deszczu, na moich policzkach resztki wczorajszych łez. Piszę Wam o tym, bo często dostaję od Was wiadomości, że właśnie się przeprowadziliście i czujecie się, jak ja rok temu. Chciałam Was więc uspokoić – wiele osób tego doświadcza. Zamiast euforii – łzy, rozczarowanie, ciężar spełnionego marzenia. W moim wypadku warto było zaczekać. Dziś czuję, że to moje miejsce na ziemi. Ale znam takich, którzy nigdy tak nie poczuli i wrócili do miasta. Historia mojej sąsiadki. Kiedy jeszcze mieszkałam w Lublinie moją sąsiadką była przemiła kobieta w średnim wieku. Wraz z mężem wychowali dwoje dzieci, które były już dorosłe, właśnie doczekali się wnuków i przyszedł odpowiedni moment na dom pod miastem. Wyprowadzili się i przestałam ich widywać. Z zazdrością myślałam o tym, że pewnie wybudowali pod miastem jakiś przytulny dom i uciekli z tej podłej ulicy, na której przyszło nam mieszkać. Po roku spotkałam sąsiadkę podczas spaceru, myślałam że przyjechała zobaczyć co tam słychać na starych śmieciach. – Wracamy! – wykrzyknęła z radością – myślałam, że oszaleję na tej wsi, nie wiem co nam strzeliło do głowy. Sprzedajemy dom, wracamy do miasta! – dodała, a ja stałam osłupiona. Faktycznie wrócili. Jak synowie marnotrawni miasta, nigdy nie byli tak szczęśliwi jak po powrocie. Kiedy z kolei ja poinformowałam ją o naszych planach wyprowadzki na wieś, stukała się w głowę, ostrzegała, że będziemy żałować, namawiała, żebyśmy to przemyśleli sto razy. Na moje pytanie, co ją tak na wsi zmęczyło, odpowiedziała krótko – dojazdy! – Zanim wróciliśmy już było ciemno, nawet nie widzieliśmy tej naszej działki, rano trzeba było wyjechać godzinę wcześniej, bo niby blisko, ale korki. Po drodze jeszcze zakupy. Jak przychodził weekend to byliśmy tak zmęczeni, że na myśl, że trzeba teraz jeszcze skosić trawnik i posprzątać dom, było nam słabo! Myśleliśmy, że na wsi odpoczniemy, zamiast tego byliśmy nieustannie zmęczeni. Tak nie da się żyć – żaliła się. I sądzę, że miała dużo racji. Bo w podejmowaniu decyzji o wyprowadzce za miasto, trzeba sobie odpowiedzieć na bardzo podstawowe pytanie – gdzie toczy się nasze życie? Gdzie toczy się nasze życie? Rozmawiałam niedawno z koleżanką, która właśnie podejmuje decyzje – dom na wsi, mieszkanie w mieście. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, postanowili z mężem – mieszkanie w mieście, ale ciągle miewają wątpliwości. – Ok, a gdzie toczy się wasze życie? – zapytałam. – No tu w mieście. Przecież od rana do nocy jesteśmy w pracy, nie wyłączając weekendów. – To po co w ogóle myślicie o wsi? – dociekałam. – No bo na wsi wiadomo, spokojniej i dom to większy komfort – dodała, ale z wyraźnym wahaniem. -Ale przecież wy jesteście cały czas w mieście, kiedy chcecie doświadczyć tego spokoju i komfortu? Podczas dojazdów do miasta? – No właśnie, tego się obawiamy… I słusznie. Bo to, jaki tryb życia prowadzimy jest sprawą absolutnie kluczową. Kiedy przeprowadziliśmy się na wieś, przez dwa tygodnie dowoziłam Marynię do szkoły w mieście. Dwa tygodnie. Tyle wytrzymałam. Stania w korkach, szukania miejsca do zaparkowania, nerwów, braku czasu, stresu, że się spóźnię z dzieckiem do szkoły, po dziecko do świetlicy, faktu, że dziecko w tej świetlicy kibluje jak za karę. Dwa tygodnie. Po tym czasie przeniosłam Marynię do wiejskiej szkoły, za jej zgodą – była tak samo zmęczona dojazdami jak ja. Szczęśliwie okazało się, że nasza wiejska szkoła ma świetny poziom i naprawdę fajnych nauczycieli. Jesteśmy z mężem w o tyle komfortowej sytuacji, że oboje możemy spokojnie pracować z domu. Od września wszystkie dzieci chodzą do tej samej wiejskiej szkoły. Zaczynają i kończą zajęcia o jednej godzinie. Można powiedzieć, że całe nasze życie toczy się na wsi. W takiej sytuacji jesteśmy w stanie korzystać z tego, co wieś oferuje – spokoju, ciszy, czasu płynącego wolniej. Gdybyśmy codziennie musieli bywać w mieście, odwożąc dzieci do różnych placówek, z pewnością zostalibyśmy w mieście. Moja rada – zamieszkaj tam, gdzie spędzasz najwięcej czasu. Bo to co teraz wydaje ci się komfortem może zwyczajnie stać się udręką. Doskonale wiem, że wielu ludzi tak właśnie żyje – w korkach, dojazdach, niedoczasie. I pewnie tak się da. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Dla mnie rzeczą nadrzędną są spokój i czas. A co z niewygodami? Tak samo szybko przyzwyczajamy się do wygody, jak do niewygody. Naprawdę. Po wyprowadzce z miasta, z wynajmowanego mieszkania, gdzie za rogiem był sklep, kilometr dalej wielki supermarket, gdzie z każdą pierdołą mogłam zadzwonić do właściciela, nie potrafiłam sobie wyobrazić – jak ja będę robić zakupy? Co zrobię bez kanalizacji miejskiej?! Jak wyglądać będzie życie bez wodociągu? A co jeśli coś się zepsuje? No i cóż. Wszytko, co wcześniej wydawało mi się „niewygodą”, dziś jest dla mnie „normalną sytuacją”. Wiejskie sklepy zwyczajnie polubiłam, zdarza mi się tu robić zakupy na miarę supermarketowych. Kiedy rury zaczynają bulgotać, dzwonię po szambowóz 😀 Woda leci z kranu, z tym że jest ze studni, ot cały problem. A jak coś się zepsuje, to zawsze jest z tego wyjście. Jeśli akurat jestem sama i nie wiem co zrobić z kablem, który spowodował zwarcie i wywalił korki, idę po sąsiada, który zawsze uratuje mnie z opresji. Za czym bym tęskniła, gdybym dziś musiała się wyprowadzić? Nieustannie za czymś tęsknimy – to takie ludzkie. A czasem warto trochę przewrócić swoje myślenie i zastanowić się – a gdybym dziś musiał zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia, to za czym był tęsknił? To taki szybki sposób, żeby szarość nabrała barw i często w życiu stosuję ten trik. Gdybym więc musiała dziś się wyprowadzić, to za czym bym tęskniła? Spokój Moje życie toczy się teraz głównie na wsi. Na odwożę dzieci do szkoły. Kilometr od domu. Po drodze nie ma korków. Już sam fakt, że mogę po prostu wcisnąć gaz i jechać, jest dla mnie czymś pięknym. Na przerwę lunchową zawsze wybieram łąkę. Zamiast Mordoru mam Sherwood. Ta godzina spokoju, kiedy chłonę ciszę, świeże powietrze, układam myśli w całość, jest dla mnie czymś nieocenionym. Nigdy nie doświadczyłam tego w mieście. A wiecie, że je kocham. Miasto ma nieustanną nerwicę, krzyczy, czegoś chce, ciągnie za rękaw. Patrzysz na pędzących przechodniów. Ktoś klnie przez telefon, ktoś biegnie i się potknął, ktoś nie nie zdążył na autobus, przejechał ambulans. A ja wychodzę przed dom i po chwili widzę sarny. Za lasem, łąką, sarnami, brzozowym zagajnikiem – pękłoby mi serducho z tęsknoty. Kino Tego chyba nie wiecie, ale mamy w domu kino. Takie prawdziwe. A było to tak – mieliśmy dwustanowiskowy garaż, czytaj – dwustanowiskowe miejsce na dwa razy większy burdel, bo doskonale wiedzieliśmy, że jak jak już upchamy tam wszystkie pudła poprzeprowadzkowe, to dla samochodu miejsca raczej zabraknie. Pokój kinowy w domu, to było zawsze marzenie mojego męża. Miał powstać w miejscu, gdzie obecnie jest moje biuro/pokój gościnny. Kiedyś odwiedzili nas znajomi, oprowadzamy ich po domu i nagle kumpel mówi: „a nie lepiej to kino zrobić zamiast jednego garażu?”. Boże, jakiego doznaliśmy olśnienia! O ile na początku byłam sceptycznie nastawiona do całej idei „kina”,teraz uważam, że to jest najfajniejsze pomieszczenie w domu. Pomalowane na grafitowo, z miękką wykładziną i stopniowanymi podłogą i sufitem. Obraz leci z rzutnika i czujesz się jak w kinie, tylko lepiej, bo jest wygodniej, nigdy nie jest zimno, popcorn jest za free i nie ma reklam. Ha! Co więcej, kiedy męża napadnie, żeby sobie pograć czy cokolwiek równie głupiego, zamyka się w kinie, a ja nic nie wiem, nic nie słyszę. Kino sprawdza się też rewelacyjnie podczas imprez – kiedy dzieciarnia zaczyna dogorywać, odpalamy im film, następnie każdy zabiera swoje śpiące dziecko do domu 😀 Sąsiedzi Miałam tyle szczęścia, że trafili mi się fajni sąsiedzi. Każdy miły i gotowy pomóc. Kiedyś nie dostałam w sklepie malin. Przypomniałam sobie, że sąsiad, który ma koparkę zatrzymał się któregoś dnia i dał moim dzieciom koszyczek malin. Wsiadłam więc w samochód, pojechałam do niego i pytam czy ma na sprzedaż maliny. Na to on, że na sprzedaż nie, ale mogę sobie pójść za dom i zebrać ile chcę. Mówię, że absolutnie, że oczywiście zapłacę, na to on, że swoi mają u niego maliny za darmo. Kiedy budowaliśmy altankę, sąsiad mieszkający przez płot, zapytał, co nam pomóc. Mój mąż na to, że nic, żeby się nie kłopotał, że sobie poradzi. Na to sąsiad: „ok, będę za pół godziny. Z zimnym piwem”. Albo kiedy wracam z miasta i wiem, że nie zdążę odebrać dzieci ze świetlicy. Telefon do sąsiadki: „Zabierzesz moje dzieci ze świetlicy?”- No jasne, żaden problem. Za takich sąsiadów trzeba być wdzięcznym i bardzo bym za nimi tęskniła. Weekendy O tych weekendach pisałam już setki razy. Zazwyczaj są pełne ludzi, którzy zjeżdżają się już od piątku. Ale też zupełnie inaczej odpoczywa się na wsi w weekend. Pamiętam, że mieście w mieszkaniu często dręczyła mnie myśl, że wypadałoby dzieci gdzieś zabrać, coś zrobić. Tak siedzieć w mieszkaniu? Tu wychodzimy przed dom i jesteśmy nad rzeką. Albo na pikniku na łące, albo na wyprawie w lesie. Dzieciństwo Obserwowałam dzieci w te wakacje. Spędzały je jak ja kiedyś. Cały dzień na dworze, z dziećmi sąsiadów. Wracały przed zapadnięciem zmroku, umorusane, z potrzaskanymi kolanami, pachnące wiatrem, śmierdzące oborą. Wszystkie dzieci ze szkoły mieszkają w niedalekim sąsiedztwie. Nieustannie się nawzajem odwiedzają. Znam ich mamy. Po prostu widzę, że wieś ma na moje dzieci dobry wpływ. Kominek Kiedy zwierzyłam się sąsiadce, że wieś mnie przytłacza i nie wiem czy nie wrócimy do miasta, to powiedziała: „poczekaj, aż odpalicie kominek!”. To były święte słowa. Kiedy po raz pierwszy rozpaliliśmy ogień w kominku, przestawiliśmy sofę dokładnie naprzeciwko i cały wieczór siedzieliśmy jak urzeczeni. A kiedy któregoś dnia wracałam zmęczona z miasta i już przez okno zobaczyłam tańczący w domu ogień, poczułam jak nigdy wcześniej, że to moje miejsce na ziemi. Za czym tęsknię? Nie sądziłam, że to możliwe, ale nie tęsknię za miastem. Odwiedzam je, kiedy mi go brakuje. Ale teraz, doświadczając na co dzień wiejskiego spokoju, wiem że mój miejski kochanek jest znerwicowany, porywczy, szybko mnie męczy. Z ulgą wracam wracam do siebie. Do mojej ciszy, przestrzeni. Miasto mam na wyciągniecie ręki, kiedyś uwielbiałam być w jego epicentrum. Teraz jest inaczej. Po prostu. A co na wsi mnie męczy? To raczej nie jest kwestia wsi, ale sytuacji. Nieustannie męczy mnie powzięte zobowiązanie finansowe w postaci kredytu. Pocieszam się, że większość ludzi jest w takiej sytuacji. Niemniej towarzyszy mi przeświadczenie, że tak nie powinno być, że to jest nienormalne, żebyśmy brali kredyty i na nich jechali niemal całe życie. Z drugiej strony – nie wiedzę innego rozwiązania. Nie miałabym szans odłożyć gotówki na ten dom. Nie znoszę tego uczucia niepokoju, o którym ostatnio pisałam. Dom to finansowa studnia bez dna. Dopiero po roku mieszkania zaczynamy się urządzać i co chwilę krew mnie zalewa na ceny. Zupełnie jakby założenie było takie, że skoro ktoś ma dom, to wiadomo, że jest milionerem. Tymczasem na co dzień uprawiamy jakąś skomplikowaną ekwilibrystykę finansową – z jednej strony długi, z drugiej potrzeba skończenia czegoś w domu. Trochę tu, trochę tam. W międzyczasie rezygnujemy z kolejnych wyjazdów, kolejnych wakacji. Dom jednak wiele wynagradza. My potrafimy na przykład w domu odpoczywać, czego wielu ludzi nie umie. Kiedy w wakacje nie bardzo mogliśmy sobie pozwolić na fajny wyjazd, zrobiliśmy je tu, na miejscu. Dmuchany basen, codziennie pyszne jedzenie, dobry film, wino. Zasada była jedna – odpoczywamy, udajemy że to all inclusive. Mam też świadomość, że te finansowe wygibasy nie będą trwały wiecznie. Za rok o tej porze będziemy mieli już ileś zobowiązań mniej. Kończymy robić ogrodzenie. Czas szybko leci. Zaraz się okaże, że minęło już trzydzieści lat i spłaciliśmy kredyt! Wtedy zatęsknimy za tym co jest dzisiaj… Dom ma jedną wadę – ogromna powierzchnia do sprzątania. Pamiętam, że kiedy o tym napisałam po raz pierwszy z lekkim wyrzutem, odezwało się parę głosów „ależ to kwestia dobrej organizacji czasu!” To zupełnie nie o to chodzi. Ja umiem się dobrze zorganizować, a kto do mnie przyjeżdża ten wie, że jest porządek, po prostu żal mi życia na tę ilość sprzątania. Zwyczajnie. To syzyfowa praca. Świeżo uprane ubranie zaraz będzie brudne. Lśniąca podłoga zaraz będzie brudna. Czysta łazienka zaraz brudna. Kiedyś wydawało mi się, że w większym domu, bałagan się jakoś równomiernie rozłoży. Otóż nie. Duży dom, dużo sprzątania. Koniec kropka. Teraz mam na szczęście chwilowo teściową, która jest moją nieocenioną domową pomocą. Kiedy wyjedzie to mam dwa wybory: albo zginę, albo zatrudnię panią do sprzątania. Właśnie dotarłam do końca piątej strony w Open Office, więc powoli wpis zamienia się w książkę. Mam wynotowanych jeszcze sporo rzeczy, ale najważniejsze opisałam. Jeśli macie pytania – piszcie śmiało, na wszystko odpowiem. Pozdrawiam Was z Mojego Miejsca Na Ziemi. Małżeństwo bez przerwy stawia przed nami nowe wyzwania. Z jednej strony to piękna tradycja, dla wielu związana z wiarą, oraz najwyższy dowód miłości i oddania. Z drugiej strony niektórzy postrzegają je jako starzejącą się instytucję, sprzeczną z naturalnymi ludzkimi skłonnościami, za którą często kryją się zdrada i osoba będąca w związku małżeńskim i chcąca o niego dbać wie, jak cenne mogą okazać się mądre porady. Dlatego właśnie w dzisiejszym wpisie zaprezentuję książki o małżeństwie – ranking tych najlepszych, najchętniej czytanych, napisanych przez najbardziej cenionych liście znajdą się zarówno książki o małżeństwie poświęcone skutecznej komunikacji i udanemu życiu seksualnemu, ale też książki o kryzysie małżeńskim i o książki o zdradzie małżeńskiej – a więc te, po które sięgamy, gdy naszemu związkowi zagrażają najpoważniejsze i najbardziej bolesne książkę o małżeństwie może sięgnąć zarówno mąż, jak i żona, doświadczone małżeństwo z wieloletnim stażem, jak i nowożeńcy – a za każdym razem jest to krok, który wyraża chęć pielęgnowania tej wyjątkowej więzi, jaka łączy Siedem zasad udanego małżeństwa - John M. Gottman, Nan Silver „Siedem zasad udanego małżeństwa” to znakomity, fachowy poradnik, oparty na naukowych badaniach psychologicznych i obserwacjach autorów prowadzonych na przestrzeni kilkunastu tej pracy stała się książka, w której sformułowanych zostało siedem zasad będących gwarancją satysfakcjonującego małżeństwa. Ich przestrzeganie nie tylko uchroni nasz związek przed rozpadem, ale również pozwoli naprawić to, co już mogło zostać spisane na z tych książek o relacjach w związku, w której profesjonalizm idzie w parze z Rozmówki małżeńskie - Zbigniew Lew-Starowicz Zbigniew Lew-Starowicz to uznany i chyba najbardziej w Polsce rozpoznawany specjalista w dziedzinie seksuologii. Jego książki o relacjach damsko-męskich cieszą się niesłabnącą popularnością.„Rozmówki małżeńskie” to przewodnik po komunikacji w związku. Autor uczy języka, którym partnerzy powinni się ze sobą porozumiewać, rozkładając na czynniki pierwsze wszystkie typowe dla każdej relacji zwroty po jednej i drugiej stronie, a także analizując te niewerbalne komunikaty – a więc mowę ciała. A wszystko to po to, by pokazać, jakie naprawdę są filary dobrego przyjemna i pożyteczna lektura, nie tylko dla małżeństw!3. Jak uwieść swojego męża? Jak zdobyć swoją żonę? – Izabela Górnicka-Zdziech „Jak uwieść swojego męża? Jak zdobyć swoją żonę?” to propozycja zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet – mówiąc krótko, dla par, które poczuły, że jakość ich życia intymnego na tyle spadła, że zaczyna zagrażać ich relacji, a miłość nie przekłada się już w tak prosty sposób na namiętność, jak kiedyś. To poradnik, w którym znajdziemy wiele praktycznych porad, jak uatrakcyjnić sferę seksualną w związku małżeńskim, w tym listę afrodyzjaków oraz… propozycję kolejnych lektur, które pomogą w poprawie relacji z mężem lub Rytuały więzi małżeńskiej – Kerry Riley, Diane Riley „Rytuały więzi małżeńskiej” to nie jest zwykły poradnik dotyczący życia seksualnego w związku partnerskim. To książka czerpiąca z tantry nie tylko wiedzę na temat relacji intymnych, ale również więzi emocjonalnej która jest autorami tej książki, pokazuje, że we współczesnym świecie często na drugi plan schodzi to, co najważniejsze w relacji: miłość, bliskość, okazywanie sobie czułości i dbanie o rozwój nie tylko swojej kariery, ale też związku z ukochaną osobą. To doskonały poradnik dla małżeństw, które dzięki niemu poprawią nie tylko sferę seksualną, ale i wzmocnią swoją Sztuka uwodzenia własnej żony – Margaret Hardisty Czego pragną żony? Dowiedzą się tego mężczyźni w każdym wieku, który przeczytają „Sztukę uwodzenia własnej żony” – poradnik napisany przez kobietę i szczęśliwą żonę, a więc najlepsze źródło wiedzy w tych książce znajdziemy wiele praktycznych porad przedstawionych w lekki i dowcipny sposób. Autorka wyraźnie wskazuje, czego oczekują żony od swoich mężów, a co więcej – pokazuje, że tak naprawdę oczekiwania te wynikają również z chęci dawania. Ten poradnik, tym razem dedykowany mężczyznom, może zmienić niejedno małżeństwo i uaktywnić w tym procesie obie jego Kochanie, wojny nie będzie. Przewodnik po komunikacji małżeńskiej Gdy problem małżeństwa tkwi w nieskutecznej i konfliktowej komunikacji, warto zasięgnąć rady doświadczonych par – takich jak Marty i Marka Babików, autorów książki „Kochanie, wojny nie będzie” oraz organizatorów warsztatów dla małżonków i narzeczonych. Lektura tego poradnika nie pozwoli na to, by systematyczne sprzeczki, nieodreagowane emocje, nieporozumienia i mylnie odczytywane sygnały doprowadziły do rozpadu relacji. Choć droga ta nie jest prosta, przy odpowiednim zaangażowaniu obu stron porady ekspertów pomogą wprowadzić dobre nawyki i zmienić na lepsze dialog między małżonkami. Wywieście białą flagę i zacznijcie pokojowo rozwiązywać wasze problemy!7. Anatomia miłości i zdrady – Robin Dunbar „Anatomia miłości i zdrady” to nie tylko książka o zdradzie małżeńskiej, ale również o zakochaniu i miłości. To wciągająca lektura psychologiczna, z której dowiemy się między innymi, co wzbudza w nas zazdrość, czy jesteśmy monogamiczni czy poligamiczni, a także czy stereotyp o tym, że najtrudniejszy jest trzeci rok małżeństwa, jest zgodny z jest to jedynie książka o małżeństwie, ale zawarta w niej wiedza pozwoli z pewnością lepiej zrozumieć nasze relacje romantyczne – zwłaszcza te oparte na długotrwałej więzi. To znakomita lektura dla osób, które chcą lepiej poznać mechanizmy rządzące ich związkiem po to, by w praktyce tę wiedzę wykorzystać do jego Kup kochance męża kwiaty – Katarzyna Miller „Kup kochance męża kwiaty” to jeden z wielu poradników dotyczących relacji damsko-męskich autorstwa Katarzyny Miller – doświadczonej terapeutki. Tym razem autorka bierze na warsztat jedno z najbardziej przykrych i najboleśniejszych doświadczeń z nimi związanych – zdradę książka o przewrotnym tytule pozwala uporać się z uczuciami towarzyszącymi byciu zdradzoną, przezwyciężyć ten stan, a nawet wykorzystać tak, by paradoksalnie nasze życie stało się lepsze. Porady, które w niej znajdziemy, pokazują, jak uniknąć zdrady w związku w przyszłości, jak ją dźwignąć i wyjść z niej obronną Klub szczęśliwych żon – Fawn Weaver „Klub szczęśliwych żon” to wbrew pozorom nie jest poradnik jedynie dla płci żeńskiej. To bardzo optymistyczna lektura przeznaczona dla par, które w szczególności na początku swojego związku, chciałyby poznać sekrety szczęśliwych małżeństw. W celu odkrycia ich przed czytelnikiem autorka przemierza świat i rozmawia z wieloma parami, które zaznały szczęścia w związku małżeńskim i które dzielą się swoimi osobistymi bardzo rozwijający poradnik, naładowany pozytywną energią, który pokazuje całą siłę, jaka tkwi w tak silnej i ważnej więzi, jaką jest Nowożeńcy. Instrukcja obsługi – Caroline Tiger Choć małżeństwo często poprzedzają liczne przygotowania, a pierwszy rok po ślubie zwykle cechuje radość, zaangażowanie i entuzjazm, błędem byłoby stwierdzenie, że młode małżeństwa nie potrzebują usłyszeć słów wsparcia i cennych porad. To właśnie dla nich stworzony został poradnik „Nowożeńcy. Instrukcja obsługi”.To świetna książka, która pomoże wam odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytania, które padają zwykle w pierwszych latach po ślubie, a które rzutują niekiedy na całe wasze wspólne życie. Poradnik porusza całą gamę zagadnień, jak plany o powiększeniu rodziny, wspólne finanse, kontakty z teściami, urządzanie mieszkania, efektywna komunikacja i Jaką żoną jestem? – Linda Dillow Autorka książki „Jaką żoną jestem?”, Linda Dillow, dzieli się swoją osobistą wiedzą i doświadczeniem jako żony z długim stażem. Próbuje wczuć się w rolę swojego męża, by odkryć, co dobrego, a co złego można zrobić swojemu małżeństwu. Ta książka to doskonała motywacja do podjęcia wyzwania i wprowadzenia dobrych zmian, które mają szansę pozytywnie wpłynąć na relacje w małżeństwie bez względu na to, czy jest ono wieloletnie czy bardzo świeże. Poradnik kierowany jest głównie do czytelniczek, ale odkrywcza może się okazać również wspólna Anatomia zdrady – Wojciech Wypler „Anatomia zdrady” to pozycja nieco bardziej zaawansowana, ale przy tym niezwykle interesująca z psychologicznego punktu widzenia. Jej autor – Wojciech Wypler – to zawodowy specjalista w temacie kłamstwa i zdrady, psycholog, który szkoli profesjonalnych agentów. Książka ta rozkłada zdradę na czynniki pierwsze: tłumaczy jej przyczyny, narodziny, przebieg, mechanizm odkrywania jej i radzenia sobie z faktem bycia zdradzonym. To poradnik, który nie tylko pozwoli zdemaskować kłamcę i zaklasyfikować go, ale pomoże nam przezwyciężyć dramat zdrady w związku, zastanowić się, co dalej, i podjąć właściwą decyzję na chłodno. Jeśli zdrada małżeńska rujnuje twoją relację, być może już po raz kolejny, koniecznie sięgnij po tę ci za przeczytanie tego wpisu do końca. Mam nadzieję, że w powyższym rankingu znalazła się książka o małżeństwie, która odpowiada twoim aktualnym potrzebom i w której znajdziesz porady mogące zmienić twoje życie, twoje podejście do męża lub żony i waszego związku. Do ślubu i małżeństwa można podchodzić z uśmiechem. Oto kilka żartów im jest żołnierzem, który pojechał na misję pokojową do AfganistanuJego żona w USA idzie na badania do ginekologa- Czy używa pani jakiegoś środka antykoncepcyjnego? - pyta lekarz- Tak, jednego, ale bardzo skutecznego. - odpowiada- Doprawdy? A jak się nazywa ten cudowny środek?- Ocean Wiesz wynaleźliśmy z mężem wspaniały środek antykoncepcyjny. 100% skuteczności! - mówi żona Kowalskiego- Pierwsze słyszę, jaki? - pyta koleżanka- Przed każdym pójściem do łóżka, spędzamy wieczór z naszymi dziećmi..Kowalski przychodzi do sąsiada na wsi- Sąsiedzie pożycz mi pięć wiader wody- Po co Ci tyle wody? - pyta sąsiad- moja teściowa wpadła do studni, ale woda sięga jej tylko od przychodzi do domu i już w drzwiach woła do żony:- Rozbieraj się i choć do łóżkaŻona jest zdziwiona, że po dwudziestu latach małżeństwa mąż po raz pierwszy tak się zachowuje. Ale zdejmuje ciuchy i wskakuje do łóżka. Mąż robi to samo. Nakrywają się kołdrą. - popatrz kupiłem zegarek z podświetlaną tarczą - chwali się żali się Nie potrafię dogadać się z żoną. Nie rozumiem Bo kobieta jest jak matematyka - trzeba ją umieć wykorzystać, a nie Kowalskiego poszła do lekarza- Zalecam pani częste kąpiele, dużo ruchu na świeżym powietrzu i bardzo proszę ubierać się ciepło - mówi lekarz na koniec wizytyPo powrocie do domu Kowalska relacjonuje mężowi:- Lekarz polecił mi pojechać na tydzień na Bermudy, później w Alpy na narty... Ach! I upierał się jeszcze, żebyś mi kupił futro.

poradnik dobrego męża na wesoło